Dla osoby przyzwyczajonej do obsługiwania Pana przy stole zaproszenie, by usiąść i jeść razem z Nim będzie czymś krępującym. Może nasunie się jej pytanie: czy zrobiłam coś nie tak? Czy On nie chce, żebym Mu służyła? Być może powinnam udoskonalić moje umiejętności usługiwania? Osoba, która do tej pory w pewien sposób kontrolowała swój duchowy świat napełniając go obrazami, słowami i uczuciami, może czuć się dość zakłopotana, gdy ta jej aktywność wydaje się nie przynosić już Boga. Gdy Pan Bóg omija nasz radar, przyrządy, którymi posługiwaliśmy się do tej pory, by nawiązać z Nim kontakt, wydaja się bezużyteczne, a Jego głębsza obecność wymyka się niezauważona, dopóki nie skorygujemy naszych oczekiwań. Zakrada się pokusa, by nadal majstrować przy panelu kontrolnym – „przynajmniej cos zrobię”. Jan sugeruje, że o wiele lepszym wyjściem jest po prostu się poddać. Poddać się i być z Tym, który pragnie być z nami.
Iain Mathew OCD, Pochwycony przez Boga
Bezpośrednio po modlitwie popatrz: - Jak przeżyłeś ten czas? - Jak się zachowywałeś, jak radziłeś sobie z rozproszeniami? - Co ci przeszkadzało, co pomagało?
O tym, czego doznajecie na modlitwie, zasięgnijcie rady u tych, którzy na tym się znają i nic nie ukrywajcie, bo tu właśnie nieprzyjaciel zwykł na różny sposób zastawiać swoje sidła. Starajcie się waszą modlitwę, choćby ona była najwznioślejszą kontemplacją, zacząć i zakończyć aktami poznania siebie. Jeżeli to jest działanie Boże, choćbyście nawet nie pamiętały o tej przestrodze, poczujecie się często przejęte tym poznaniem siebie, bo jest ono owocem pokory i daje nam wiele światła…
Teresa od Jezusa, Droga doskonałości 39, 5