Praktyka
postu jest nieodłączną częścią niemal wszystkich religii. Człowiek każdej
szerokości geograficznej intuicyjnie wyczuwał, że świadoma rezygnacja
z pożywienia w jakiś sposób zbliża do Absolutu, pomaga doświadczać
wymiaru nadprzyrodzonego, przygotować się do otwarcia przed taką
rzeczywistością. Nie inaczej jest w chrześcijaństwie. Pismo Święte
wspomina post Mojżesza, Eliasza, Judyty, Daniela, Jana Chrzciciela. Wiemy na
pewno, że i sam Pan Jezus pościł 40 dni przed rozpoczęciem swojej
publicznej działalności. Obecnie jednak post staje sie coraz mniej popularny. Być
może dzieje się tak ponieważ żyjemy w czasach, w których dostępność
i różnorodność pożywienia nigdy nie była tak łatwo i tanio osiągalna.
Przez to zmysłowa sfera wydaje się być wyjątkowo zaniedbana przez współczesnego
człowieka, który tym najprostszym sposobem ulega pragnieniom ciała, by sobie
dogadzać, rekompensować różne trudy dnia codziennego, czy uciekać od
przytłaczającej pustki. Dlatego jedzenie stanowi doskonałą okazję do wielu
drobnych umartwień.
Na trudność w zachowaniu
praktyki postu (całkowitemu lub częściowemu powstrzymywaniu sie od spożywania
posiłków) zasadniczo wpływają dwa wymiary – jeden to oczywiście „siła woli”.
Drugim natomiast jest ten, który wolę przynagla do działania – motywacja oraz
świadomość celu postu. Celem nie powinno być doświadczenie głodu, cierpienia,
czy braku. Post nie jest celem samym w sobie – jest o tyle dobry,
o ile będzie nas otwierał na Boga. Można tę myśl zobrazować przykładem
uprawy pola – nie chodzi o to, aby na polu nie rosły chwasty, ale by urosło
na nim zboże. Samo wykorzenianie chwastów jest dobre i pożyteczne, ma
bowiem służyć lepszemu dojrzewaniu i później zebraniu np. pszenicy. W tym
obrazie praktyka postu będzie „wyrywaniem chwastów” – po to aby pszenica (Bóg
i owoce Jego działania) mogły sie w pełni rozwijać w naszej
duszy. Zatem wstrzemięźliwość od jedzenia, jak każda inna praktyka duchowa powinna
nas prowadzić, do pełniejszego życia wiarą, nadzieją i miłością.
Święty Paweł ukazuje nam w jaki
sposób postrzegać ascezę, pisząc: Czyż
nie wiecie, że ciało wasze jest przybytkiem Ducha Świętego, który w was
jest, a którego macie od Boga i że już nie należycie do samych
siebie? Za wielką bowiem cenę zostaliście nabyci. Chwalcie więc Boga w waszym
ciele[1].
To chwalenie Boga w świątyni naszego ciała powinno się realizować przez
ofiarowywanie siebie i swoich czynów Bogu. Zatem motywacją jest tutaj
pragnienie oddania czci Bogu, a przynagla do tego miłość do Niego,
pobudzona Jego łaską. W podobnym tonie pisze św. Jan od Krzyża karmelita bosy
i doktor Kościoła: Kto bowiem jest
naprawdę zakochany, odrywa się natychmiast od wszystkiego innego, by więcej
zyskać w tym, co miłuje[2].
Jeżeli decydujemy się zrezygnować z dobrego samopoczucia i zadowolenia
zmysłowego, które daje syty posiłek, czy jakaś przekąska to musimy wiedzieć
dlaczego i dla kogo to robimy. Kluczowa jest tu świadomość, że Bóg
nas kocha, że z miłości do Niego decydujemy się na to wyrzeczenie,
że On to postanowienie widzi i jest Mu ono miłe. W ten sposób przygotowujemy
się na boże działanie.
Trzeba nam także mieć świadomość,
że zachowywanie umiaru w jedzeniu wspiera modlitwę, która pomaga nam
utrzymać osobową i zażyłą więź z Bogiem. Święta Teresa od Jezusa,
mistyczka i doktor Kościoła, w Drodze
Doskonałości bardzo przestrzegała przed prowadzeniem życia w klimacie
ciągłego dogadzania sobie, pisząc: Wygodne
życie nie może iść w parze z modlitwą[3].
Święta dobrze wiedziała, że hołdowanie swoim namiętnościom zamyka na to,
co najważniejsze i najpiękniejsze – na Boga. Z kolei św. Jan od
Krzyża przyrównuje przywiązanie do stworzeń do gęstej mgły, która duszę tak spowija, że dopóki się z nich
nie uwolni, nie będzie zdolną, by ją mogło oświecić i ogarnąć rzeczywiste
światło Boże[4].
Mając upodobanie w zbyt wygodnym i nadto obfitującym w przyjemności
życiu nasz duch, zgodnie z Janową zasadą, że miłość upodabnia kochającego do kochanego równa do rzeczy
stworzonych, a nie do tego, do czego został powołany – do Boga. Z pełnym
brzuchem nie jesteśmy w stanie „oderwać się od ziemi”. Nasze ciało trzyma
nas przy tym, co ziemskie, światowe i cielesne.
Zatem
oprócz okresowego postu warto zastosować wskazówkę wspomnianego św. Jana: Usiłuj zawsze skłaniać się: nie ku temu, co łatwiejsze,
lecz ku temu, co trudniejsze; nie do tego, co przyjemniejsze, lecz do tego, co
nieprzyjemne; nie do tego, co smakowitsze, lecz do tego, co niesmaczne[5].
W ten sposób będziemy trzymać nasze zmysły umartwione i uspokojone,
co sprzyja oderwaniu naszego serca i skierowaniu go ku Najwyższemu.
Na koniec warto pamiętać o najważniejszym
– tym, co nas jednoczy z Bogiem nie są uczucia duchowe, choćby z najpobożniejszych
praktyk wynikały, a życie wiarą, nadzieją i miłością. Święty Jan od
Krzyża pisze: Miłość nie polega na
odczuwaniu wielkich rzeczy, lecz na wielkim ogołoceniu i cierpieniu dla
Umiłowanego[6].
Przejawem takiego życia teologalnego jest między innymi podjęcie wszelkich
ćwiczeń duchowych, w tym postu, umiaru w jedzeniu, wybieraniu tego,
co mniej smaczne, co zdrowsze, ponieważ nie mamy z tego żadnej
natychmiastowej gratyfikacji. Jest za to najważniejsze – wiara, że jest to
dobre dla nas, a skoro dobre to i miłe Bogu. Jednakże tutaj, jak
i w każdym aspekcie naszego życia konieczne jest zachowanie
roztropności i zdrowego rozsądku.
[1] 1 Kor 5, 19-20
[2] św. Jan od Krzyża, Pieśń Duchowa 29, 10
[3] św. Teresa od Jezusa, Droga
Doskonałości, 4, 2
[4] św. Jan od Krzyża, Droga na Górę Karmel I, 4, 1
[5] Tamże, I, 13, 6
[6] św. Jan od Krzyża, sentencja nr 114
fot.: https://www.meisterdrucke.uk