Przeczytanie artykułu zajmie: 4 min

22 lutego nasza wspólnota udała się na wspólny wypoczynek do jednego z klasztorów naszej prowincji w Zawoi, wspaniale przyjęci przez przełożonego tamtejszego klasztoru. Wyjazd spędziliśmy bardzo aktywnie: pierwszego dnia większość z nas udała się na przechadzkę po pięknych, górzystych okolicach Zawoi. Mieliśmy także czas, żeby zagrać w planszówki.

Każdy dzień rozpoczynaliśmy Mszą Świętą z Jutrznią, resztę dnia starając się przeżyć na wspólnym odpoczynku. W piątek próbowaliśmy zdobyć szczyt Babiej Góry. Niestety nie wszyscy mogli brać udział w tej wyprawie z powodów zdrowotnych i różnych kontuzji. A trasa była naprawdę ciężka. Wybraliśmy bowiem trudniejszy szlak, który nie był zbyt dobrze przetarty. Miejscami zapadaliśmy się po kolana w śniegu. Z tego też powodu nie dotarliśmy na sam szczyt, uznając, że roztropniej będzie zahaczyć o schronisko i zejść innym szlakiem na dół. I tak zrobiliśmy, co potem okazało się dobrą decyzją, ponieważ dowiedzieliśmy się później, że na górze były bardzo trudne warunki pogodowe. Cała droga zajęła nam około 7 godzin. Był to dobry czas nie tylko by zażyć ruchu, ale też zmierzyć się z samym sobą i własnymi słabościami, zżyć się z braćmi, poznać ich lepiej, porozmawiać. Nie wiedzieć czemu, ale to zawsze podczas trudu, pojawiają się najbardziej głębokie rozmowy i ciekawe tematy. Zgadzałoby się to też ze słowami Świętej Naszej Matki: Modlitwa i wygodne życie nie idą w parze. A jak smakuje kolacja gdy wróci się zmęczony, cały przemoczony – to jest dopiero doświadczenie działania Pana Boga w zwykłych rzeczach. Wieczorem znaleźliśmy jeszcze czas by razem obejrzeć film Ink, który w rzeczywistości fantastycznej pięknie i dobitnie obrazuje walkę dobra i zła o ludzką duszę, a także ukryte w nas mechanizmy.

Trzeciego dnia naszego pobytu, wybraliśmy się z wizytą do naszego współbrata Marka, który jest ze Słowacji. Odwiedziliśmy jego dom rodzinny w Tatrach, mieszczący się niedaleko polskiej granicy, a dzięki jego bratu mogliśmy udać się na pobliskie Baseny Termalne. To był pierwszy raz kiedy odwiedziliśmy Marka, a dla wielu z nas pierwszy raz na Słowacji. Każdy z nas był zauroczony pięknymi widokami rozciągających się pagórków i lasów w tak zwykłym miejscu. Idealne miejsce by chwalić Pana Boga w Jego stworzeniu, kontemplując przyrodę. Na każdym kroku odkrywamy, że mamy za co być mu wdzięczni. On za tak niewiele z naszej strony wynagradza nam w czwórnasób.

Niedziela to ostatni dzień naszych wakacji. Zaplanowaliśmy wyjazd o 18, jednakże chcieliśmy jak najlepiej wykorzystać tę garstkę wolnego czasu jaki nam został. Dlatego dwójka braci podjęła kolejną próbę (tym razem udaną) wejścia na Babią Górę. Pogoda była sprzyjająca, wybrali też częściej uczęszczaną trasę, osiągając pełen sukces. Inni bracia udali się do Stryszawy – miejsca życia i śmierci Służebnicy Bożej, kandydatki na ołtarze, świeckiej zakonnicy Karmelu Bosego. Tam siostry Zmartwychwstanki do dziś mają swój klasztor położony na ziemi podarowanej przez Kunegundę Siwiec. One oprowadziły naszych braci po miejscach związanych z życiem Kundusi. Mamy nadzieje, że wyprosi nam ona łaski potrzebne do pełnienia naszej misji.

Kolejna dwójka z o. Magistrem (wychowawcą braci kleryków i juniorystów) wybrała się na stok narciarski, korzystając z okazji, że nasz wychowawca jest po AWF-ie i z niemałym bagażem doświadczeń sportowych i narciarskich. Dzięki temu podszkolił nas w jeździe na nartach. Z tego co mówili było to dla nich niesamowite doświadczenie. O 18 pożegnaliśmy się z o. Bartkiem, dziękując mu za gościnę i ruszyliśmy do naszego klasztoru w Krakowie na ul. Rakowickiej 18. Jutro czeka już na nas niezwykła-zwykła codzienność, czyli studia i regularne życie wspólnotowe – piękne i trudne zarazem! – Witajcie w Karmelu.

W trakcie intensywnej rozgrywki w Catana...
Drużyna Pierścienia w drodze. Prowadzi Gandalf... 🙂
A tak wyglądała droga na Babią...
Spotkaliśmy też morsów...
Szczyt Babiej
Jeden króki moment przejaśnienia na samym szczycie 🙂
WSD Karmelitów Bosych

Udostępnij