Przeczytanie artykułu zajmie: 4 min

Praktyka postu jest nieodłączną częścią niemal wszystkich religii. Człowiek każdej szerokości geograficznej intuicyjnie wyczuwał, że świadoma rezygnacja z pożywienia w jakiś sposób zbliża do Absolutu, pomaga doświadczać wymiaru nadprzyrodzonego, przygotować się do otwarcia przed taką rzeczywistością. Nie inaczej jest w chrześcijaństwie. Pismo Święte wspomina post Mojżesza, Eliasza, Judyty, Daniela, Jana Chrzciciela. Wiemy na pewno, że i sam Pan Jezus pościł 40 dni przed rozpoczęciem swojej publicznej działalności. Obecnie jednak post staje sie coraz mniej popularny. Być może dzieje się tak ponieważ żyjemy w czasach, w których dostępność i różnorodność pożywienia nigdy nie była tak łatwo i tanio osiągalna. Przez to zmysłowa sfera wydaje się być wyjątkowo zaniedbana przez współczesnego człowieka, który tym najprostszym sposobem ulega pragnieniom ciała, by sobie dogadzać, rekompensować różne trudy dnia codziennego, czy uciekać od przytłaczającej pustki. Dlatego jedzenie stanowi doskonałą okazję do wielu drobnych umartwień.

            Na trudność w zachowaniu praktyki postu (całkowitemu lub częściowemu powstrzymywaniu sie od spożywania posiłków) zasadniczo wpływają dwa wymiary – jeden to oczywiście „siła woli”. Drugim natomiast jest ten, który wolę przynagla do działania – motywacja oraz świadomość celu postu. Celem nie powinno być doświadczenie głodu, cierpienia, czy braku. Post nie jest celem samym w sobie – jest o tyle dobry, o ile będzie nas otwierał na Boga. Można tę myśl zobrazować przykładem uprawy pola – nie chodzi o to, aby na polu nie rosły chwasty, ale by urosło na nim zboże. Samo wykorzenianie chwastów jest dobre i pożyteczne, ma bowiem służyć lepszemu dojrzewaniu i później zebraniu np. pszenicy. W tym obrazie praktyka postu będzie „wyrywaniem chwastów” – po to aby pszenica (Bóg i owoce Jego działania) mogły sie w pełni rozwijać w naszej duszy. Zatem wstrzemięźliwość od jedzenia, jak każda inna praktyka duchowa powinna nas prowadzić, do pełniejszego życia wiarą, nadzieją i miłością.

            Święty Paweł ukazuje nam w jaki sposób postrzegać ascezę, pisząc: Czyż nie wiecie, że ciało wasze jest przybytkiem Ducha Świętego, który w was jest, a którego macie od Boga i że już nie należycie do samych siebie? Za wielką bowiem cenę zostaliście nabyci. Chwalcie więc Boga w waszym ciele[1]. To chwalenie Boga w świątyni naszego ciała powinno się realizować przez ofiarowywanie siebie i swoich czynów Bogu. Zatem motywacją jest tutaj pragnienie oddania czci Bogu, a przynagla do tego miłość do Niego, pobudzona Jego łaską. W podobnym tonie pisze św. Jan od Krzyża karmelita bosy i doktor Kościoła: Kto bowiem jest naprawdę zakochany, odrywa się natychmiast od wszystkiego innego, by więcej zyskać w tym, co miłuje[2]. Jeżeli decydujemy się zrezygnować z dobrego samopoczucia i zadowolenia zmysłowego, które daje syty posiłek, czy jakaś przekąska to musimy wiedzieć dlaczego i dla kogo to robimy. Kluczowa jest tu świadomość, że Bóg nas kocha, że z miłości do Niego decydujemy się na to wyrzeczenie, że On to postanowienie widzi i jest Mu ono miłe. W ten sposób przygotowujemy się na boże działanie.

            Trzeba nam także mieć świadomość, że zachowywanie umiaru w jedzeniu wspiera modlitwę, która pomaga nam utrzymać osobową i zażyłą więź z Bogiem. Święta Teresa od Jezusa, mistyczka i doktor Kościoła, w Drodze Doskonałości bardzo przestrzegała przed prowadzeniem życia w klimacie ciągłego dogadzania sobie, pisząc: Wygodne życie nie może iść w parze z modlitwą[3]. Święta dobrze wiedziała, że hołdowanie swoim namiętnościom zamyka na to, co najważniejsze i najpiękniejsze – na Boga. Z kolei św. Jan od Krzyża przyrównuje przywiązanie do stworzeń do gęstej mgły, która duszę tak spowija, że dopóki się z nich nie uwolni, nie będzie zdolną, by ją mogło oświecić i ogarnąć rzeczywiste światło Boże[4]. Mając upodobanie w zbyt wygodnym i nadto obfitującym w przyjemności życiu nasz duch, zgodnie z Janową zasadą, że miłość upodabnia kochającego do kochanego równa do rzeczy stworzonych, a nie do tego, do czego został powołany – do Boga. Z pełnym brzuchem nie jesteśmy w stanie „oderwać się od ziemi”. Nasze ciało trzyma nas przy tym, co ziemskie, światowe i cielesne.

Zatem oprócz okresowego postu warto zastosować wskazówkę wspomnianego św. Jana: Usiłuj zawsze skłaniać się: nie ku temu, co łatwiejsze, lecz ku temu, co trudniejsze; nie do tego, co przyjemniejsze, lecz do tego, co nieprzyjemne; nie do tego, co smakowitsze, lecz do tego, co niesmaczne[5]. W ten sposób będziemy trzymać nasze zmysły umartwione i uspokojone, co sprzyja oderwaniu naszego serca i skierowaniu go ku Najwyższemu.

            Na koniec warto pamiętać o najważniejszym – tym, co nas jednoczy z Bogiem nie są uczucia duchowe, choćby z najpobożniejszych praktyk wynikały, a życie wiarą, nadzieją i miłością. Święty Jan od Krzyża pisze: Miłość nie polega na odczuwaniu wielkich rzeczy, lecz na wielkim ogołoceniu i cierpieniu dla Umiłowanego[6]. Przejawem takiego życia teologalnego jest między innymi podjęcie wszelkich ćwiczeń duchowych, w tym postu, umiaru w jedzeniu, wybieraniu tego, co mniej smaczne, co zdrowsze, ponieważ nie mamy z tego żadnej natychmiastowej gratyfikacji. Jest za to najważniejsze – wiara, że jest to dobre dla nas, a skoro dobre to i miłe Bogu. Jednakże tutaj, jak i w każdym aspekcie naszego życia konieczne jest zachowanie roztropności i zdrowego rozsądku.



[1] 1 Kor 5, 19-20

[2] św. Jan od Krzyża, Pieśń Duchowa 29, 10

[3] św. Teresa od Jezusa, Droga Doskonałości, 4, 2

[4] św. Jan od Krzyża, Droga na Górę Karmel I, 4, 1

[5] Tamże, I, 13, 6

[6] św. Jan od Krzyża, sentencja nr 114

fot.: https://www.meisterdrucke.uk

br. Paweł Olszowy OCD

Karmelita Bosy. Student III roku.

Udostępnij

O autorze

Karmelita Bosy. Student III roku.