Przeczytanie artykułu zajmie: 9 min

Wstęp

               Kazania Uniwersyteckie to zbiór piętnastu kazań wygłoszonych do grona akademickiego Uniwersytetu w Oxfordzie. Pierwsze zostało ogłoszone w 1826 roku, zaś ostanie w 1843 roku. Ich znaczenie podkreśla fakt, że dotykają tematów, które będą niejednokrotnie powracały oraz zostaną ostatecznie rozwinięte w późniejszych pismach Anglika. Jednym z głównych zagadnień Kazań Uniwersyteckich jest problem stosunku wiary i rozumu.

               Czytając Kazania Uniwersyteckie należy mieć świadomość, że próba określenia relacji wiary i rozumu będzie ewoluowała i swój ostateczny kształt znajdzie dopiero w najważniejszym dziele Autora – Logice wiary.

1. Przekraczanie rozumu przez wiarę

Podstawową i najważniejszą cechą wiary w Kazaniach Uniwersyteckich jest to, że jest ona aktem prostym, zupełnym w sobie samym i przede wszystkim niezależnym od żadnego uprzedniego procesu umysłowego[1]. Newman w Kazaniach Uniwersyteckich walczył z tezą mu współczesnych, jakoby wiara miała opierać się na mocnych dowodach, a następnie być tylko konsekwencją rozumowania logicznego. Podkreślał fakt, że konstytuujące i jednocześnie dla niej uzasadnione jest właściwie uformowane sumienie i nastawienia serca – bowiem z nich wypływają pragnienia odnośnie do przedmiotu wiary.

               Rozum natomiast, w podstawowym znaczeniu służy przechodzeniu od jednej poznanej rzeczy do poznania drugiej. Wedle tego ujęcia wiara jest również aktem rozumu, ponieważ i ona pozwala poznać swój przedmiot, choć to poznanie ma inny charakter, niż w przypadku rozumu. Tym co je różni to siła dowodów, bowiem rozum korzysta z mocnych i pewnych, wiara natomiast akceptuje o wiele słabsze. Kryterium siły dowodów będzie stanowić podstawową różnicę pomiędzy wiarą, a rozumem. Newman zatem pisząc o rozumie w Kazaniach Uniwersyteckich przeciwstawia go wierze, ponieważ ma na myśli takie działania, które korzystają z procesów sylogistycznych i jednocześnie ich podstawą jest jakiś pewny, a więc sprawdzony fakt – w przeciwieństwie do wiary, która buduje na prawdopodobieństwach.

1.1. Wymiar czasowy

Wiara jest aktem, który przekracza rozum w wymiarze czasowym. Zanim nastąpi rozumowanie oparte na wynikaniu logicznym, to poprzedza je akt wiary, który – jak pisze sam Newman – jest aktem prostym, nie odwołującym się do rozumu:

Powszechną rzeczą w naszych czasach stało się mówienie o wierze tak, jak gdyby miała ona jedynie charakter moralny, jak gdyby zależała i podążała za pewnym oddzielnym aktem rozumu, który miałby ją poprzedzać; rozum gwarantowałby, na podstawie szerokiej gamy pieczołowicie przebadanych dowodów, że Ewangelia pochodzi od Boga, a następnie wiara by ją przyjmowała. (…)nie istnieje taki złożony proces, w którym najpierw mielibyśmy rozumowanie, następnie zaś wiarę. Akt wiary jest aktem prostym, elementarnym, zupełnym w sobie samym i niezależnym od żadnego uprzedniego procesu umysłowego[2].

Dzieje się tak, ponieważ zanim w człowieku, rozpocznie się proces analizowania jakiegoś faktu – czyli cała część rozumowania związana z umiejętnościami argumentatywnymi – już wcześniej istnieje baza różnych przekonań, nastawień, uczuć oraz pragnień, które warunkują ocenę takiego faktu:

Zanim jeszcze pojawią się dowody, każdy słuchacz będzie miał już swój własny pogląd na jego temat, wynikający z nastawienia jego duszy, i zazwyczaj nie zmieni go w obliczu zwykłych wahań towarzyszących dowodom. Jeśli człowiek nie jest skłonny do uwierzenia, odrzuci bardzo mocne dowody, jeśli zaś jest skłonny, przyjmie nawet dowody wątpliwe. Raz powie, że wiara wymaga o wiele większej pewności, innym razem znów odczuje, że wcale nie musi się posuwać tak daleko, by przyjmować wszystko, co jest mu proponowane. Dowody mają bowiem określone znaczenie, lecz przecież nie są wszystkim, wskazują one pewną drogę, lecz przecież mogłyby to czynić lepiej; w obu przypadkach człowiek będzie obstawał przy swojej idei[3].

Wyżej wspomniane wewnętrzne nastawienia sprawiają, że podmiot przypisuje faktom różną siłę oddziaływania. Według Newmana dowody są pewnym potwierdzeniem wcześniej posiadanych pragnień i nastawień odnośnie do rzeczywistości, sądów czy decyzji. W związku z tym ten sam dowód przez dwóch ludzi może być różnie zinterpretowany – dla jednych będzie stanowił wystarczające potwierdzenie przekonań, a dla innych nie okaże się na tyle istotnym. Tym co konstytuuje decyzje i sądy nie są w pierwszej kolejności fakty, a wewnętrzne przyzwolenie i pragnienie. Podobne zdanie w tym temacie prezentuje współczesny Newmanowi amerykański filozof William James, który również zajmuje się zagadnieniem filozofii wiary. Podobnie jak Kardynał zwraca uwagę, że to pragnienia wydają się ściśle związane z wolą człowieka, który decyduje, czy chce w coś wierzyć, czy nie. Jednak jest mało prawdopodobnym, aby człowiek mógł wierzyć we wszystko, niezależnie od wewnętrznych nastawień oraz zewnętrznych faktów. Przedmiot wiary musi być zgodny z pragnieniami – w jakimś stopniu musi być atrakcyjny dla wierzącego, z drugiej zaś strony nie może być całkowicie sprzeczny z doświadczeniem – nie może w ogóle nie być poparty dowodami lub po prostu nie może być niezgodny z tym, co się w oczywisty sposób narzuca[4].

Dla rozumu najważniejszy jest określony fakt, który powinien zostać stwierdzony, rozum przypatruje się mu i bada jego dowody, nie wykluczając rzecz jasna pewnych uprzednich względów, lecz nie wychodząc od nich. Wiara, przeciwnie, wychodzi od swojej wcześniejszej wiedzy i poglądów, kroczy do przodu i podejmuje decyzje oparte na uprzednich prawdopodobieństwach, to znaczy na podstawach, które nigdy nie sięgają na tyle daleko, by dotknąć wyraźnie oczekiwanego wniosku, choć skłaniają się ku niemu i mogą przybliżyć się do niego w znacznej mierze. Działa ona, zanim jeszcze zdobędzie faktyczną pewność lub poznanie”, opierając się na racjach, które,  niezależnie od tego, jak bardzo mogą zbliżyć się do konkretnej rzeczy, która jest jej przedmiotem, to jednak najczęściej pozostają względem niej w pewnym oddaleniu. Dlatego mówi się o wierze, i to całkiem słusznie, że jest pewnym zakładem i pociąga za sobą ryzyko; a następnie, że sprzeciwia się rozumowi, że odnosi nad nim zwycięstwo, że go przewyższa i wyprzedza, dochodząc do tego, do czego rozum dojść nie potrafi, i dokonując tego, co wykracza poza jego siły; a następnie, że jest zasadą wykraczającą poza i ponad rozumowanie, że nie podlega regułom dowodzenia, że jest niezdolna do obrony samej siebie, że jest nielogiczna itp[5].

Pragnienia i wewnętrzne nastawienia sprawiają, że na niektóre hipotezy, czy przedmioty wiary jesteśmy otwarci, spoglądamy na nie przychylnym okiem niewiele potrzebując, aby je przyjąć do wierzenia. Dzieje się tak, ponieważ bazują one na gruncie, który już na starcie im sprzyja[6]. Z kolei inne hipotezy odrzucamy już na wstępie, jako martwe, nieatrakcyjne, bądź wręcz w jawny sposób przeciwstawiające się naszym pragnieniom. W takich wypadkach potrzeba wielu dowodów, aby móc uwierzyć w taką hipotezę, albo już na początku jej nie odrzucić[7]. Jednak i same dowody, choćby ich było wiele, bez przyzwolenia ze strony podmiotu odnośnie do zaistnienia czegoś okażą się niewystarczające.

               W tym miejscu wg Newmana odgrywają istotną rolę dowody i fakty, które przemawiają za prawdziwością danej – nieatrakcyjnej dla nas, albo obojętnej – hipotezy. Nikt nie będzie w stanie uwierzyć w coś, co jawiłoby się jako niezgodne z zastanymi faktami – np. że kamień leżący na ziemi jest kawałkiem złota (gdy nic nie przemawia za tym), albo cierpiąc ból zęba, nie można przyjąć, że nic nie dolega[8].

               Zatem nastawienia pełnią ważną rolę u człowieka tworząc swego rodzaju grunt pod akty wiary i w tym znaczeniu wyprzedzają rozumowanie logiczne w procesie wydawania sądów, czy podejmowania decyzji.  

1.2. Wymiar dochodzenia do istoty rzeczy

Wiara również przekracza rozum w aspekcie istotowym. Jej przyzwolenie na przyjęcie jakiejś rzeczywistości jest warunkiem koniecznym, aby można było właściwie taką rzeczywistość zrozumieć.

Wymagają [dowody moralne – przypis mój] duszy aktywnej, przenikliwej, uczciwej i zdyscyplinowanej, która potrafiłaby zwrócić się uważnie ku temu, co jest mówione, nie zwracając uwagi na trudności związane ze słowami, starając się podążać za zasadami i wyciągnąć z nich konsekwencje. Prawdziwym zadaniem autora jest właśnie pobudzanie i ukierunkowanie ruchu myśli; tymczasem, z drugiej strony, zbyt rozpowszechnioną praktyką u czytelników jest oczekiwanie, iż wszystko zostanie zrobione za nich, uciekanie od myślenia, krytykowanie litery, zamiast dążenie do zrozumienia sensu, negowanie wartości każdego argumentu, który nie jest wyrażony w formie dość logicznej[9].

Bez owego przyzwolenia nie jest możliwe zrozumienie jakichkolwiek realiów. Można je przyrównać do zapalenia światła w pokoju, dzięki któremu zmysł wzroku może dostrzec bądź nie przedmiot w pomieszczeniu – jednak gdy tego światła nie ma, nie jest możliwe zobaczenie czegokolwiek.

               Ważnym elementem odróżniającym wiarę wg Newmana od rozumu dyskursywnego jest jej wymiar twórczy. Zmysły, jakie posiadają ludzie służą do poznawania różnych aspektów rzeczywistości i różnych przedmiotów. Zmysł dotyku, choć najpewniejszy jest również najbardziej ograniczony. Wzrok sięgający już dużo dalej niż dotyk wymaga światła. Rozum dyskursywny jest już subtelniejszy niż poprzednie dwa, ponieważ dosięga przedmiotów niematerialnych i wykraczających poza chwilę obecną. Wiara natomiast jest z nich narzędziem najbardziej subtelnym, bo dosięga przedmiotu, który ani zmysły, ani rozum objąć nie mogą[10].

               Według Anglika wiara w przeciwieństwie do rozumu ma charakter twórczy, rozum zaś jedynie krytyczny. Zadaniem rozumu jest sprawdzanie rozumowania, analiza jego przebiegu, wzbudzanie słusznych lub nie zarzutów, nigdy zaś tworzenie[11]. Newman odnośnie do działania wiary i rozumu podaje dwa przykłady dobrze ilustrujące ich relacje w kwestii wiary i religii: sędziego i krytyka sztuki. Sędzia, który swoim wyrokiem nie jest w stanie zmienić już zaistniałego faktu odnośnie do podsądnego. Może jedynie określić, że ten jest winny, albo niewinny. Jest w stanie wydać wyrok sprawiedliwy lub nie, ale nie może stworzyć kogoś rzeczywistym sprawcą czynu[12]. Podobnie sprawa ma się w przypadku krytyka sztuki i artysty. Artysta wykorzystując swoje zdolności artystyczne tworzy sztukę, natomiast krytyk udziela pochwał i nagan, tworzy nie samą sztukę, ale swego rodzaju zasady jej oceny, analizę jej samej. Nie jest źródłem sztuki, a niejako kimś stojącym z boku, który nakłada na nią filtr oceny[13].

               Według Newmana jeden i drugi przypadek ukazuje twórczy charakter wiary i jedynie kontrolny rozumu, oraz fundamentalny dla Kardynała fakt, że rozum nie jest źródłem wiary.

1.3. Wymiar praktyczny

Wiara u Newmana wyprzedza rozum także w wymiarze praktycznym, ponieważ jakiekolwiek działanie, a wcześniej sąd odnośnie do tego działania wymaga decyzji, która wcześniej niż na rozumie opiera się na wierze:

Niezależnie od tego, czy rozważamy procesy związane z wiarą, czy inne wykorzystanie rozumu, ludzie w swoim rozumowaniu opierają się na podstawach, których nie są w stanie przedstawić, a nawet zakładając, że byliby w stanie to zrobić, to i tak nie zdołaliby wykazać, iż są one prawdziwe — na podstawach ukrytych lub uprzednich, które uważają za oczywiste[14].

Pewnym błędem w myśleniu jest przekonanie, że zasadniczo wszystkie decyzje są podejmowane w oparciu o myślenie logiczne, które miałoby je poprzedzać, a następnie pojawiałby się akt wiary. Według Anglika, to wiara opierająca się na podstawach trudnych do wyeksplikowania stanowi główny czynnik w wydawaniu sądów. Bez niej życie każdego człowieka będzie sparaliżowane decyzyjnie. Jakakolwiek podjęta decyzja, czy wytworzony sąd, gdyby się zastanowić nad nim i szukać uzasadnienia logicznego to w ostateczności wyda się śmieszny i naiwny. Newman zdaje się twierdzić, że dopuszczenie wiary odbywa się dużo wcześniej, niż przy formułowaniu ostatecznej decyzji odnośnie sądu, czy działania. Jest ona konieczna już na samym początku, gdy decydujemy się, że możemy zaufać własnym zmysłom (które przecież nie są nieomylne), że dowody i fakty są prawdziwe – że autorytet, który o nich świadczy, nie zwodzi, albo że urządzenia pomiarowe, czy badawcze w oparciu o które przyjmujemy coś, rzetelnie odzwierciedlają rzeczywistość. Także i później wiara ma fundamentalne znaczenie – gdy szacujemy siłę tych dowodów. Bowiem choć odwołują się one do obiektywnej rzeczywistości, to nie każdy uzna ich wagę w jakiejś szczegółowej kwestii za tak samo istotną.

W rzeczywistości, nawet jeśli siła jakiegoś dowodu jest niezmienna, to zmieniają się, i to w sposób nieskończony, uprzednie prawdopodobieństwa, które mu towarzyszą, a które wynikają z nastawienia duszy przypatrującej się dowodowi[15].

I dalej:

Zanim jeszcze pojawią się dowody, każdy słuchacz będzie miał już swój własny pogląd na jego temat, wynikający z nastawienia jego duszy, i zazwyczaj nie zmieni go w obliczu zwykłych wahań towarzyszących dowodom. Jeśli człowiek nie jest skłonny do uwierzenia, odrzuci bardzo mocne dowody, jeśli zaś jest skłonny, przyjmie nawet dowody wątpliwe. Raz powie, że wiara wymaga o wiele większej pewności, innym razem znów odczuje, że wcale nie musi się posuwać tak daleko, by przyjmować wszystko, co jest mu proponowane[16].

Choć Newman nie pisze tego wprost, to jednak zdaje się twierdzić, że samo wartościowanie siły dowodów jest już związane z wiarą i poprzedza ono ostateczny akt wiary w jakiejś sprawie. Wynika z tego, że wiara odgrywa istotną rolę dużo wcześniej niż przy wydaniu decyzji, a już przy przyjmowaniu i – zaraz potem – przy wartościowaniu przesłanek[17], które zależą od moralnego nastawienia człowieka[18].

W praktyce, według Kardynała, tym co uzasadnia racjonalność danej decyzji często okazują się jej skutki, albo mówiąc inaczej – ewentualny sukces podjętej decyzji. Jako przykład pierwszeństwa wiary i jej praktycznej użyteczności w życiu, przytacza Newman generała, który dzięki tylko sobie znanemu tokowi myślenia podejmuje decyzje, które – gdyby trzeba było je wyjaśnić i uzasadnić, to okazałyby się nielogiczne i mogłyby zostać odrzucone, jako zbyt mało przekonujące dla innych – swoje uzasadnienie mogą znaleźć jedynie w ostatecznym sukcesie[19].

              [1] J. H. Newman, Kazania Uniwersyteckie, Kraków 2000, kazanie nr 11, punkt 1, s. 194
[2] tamże
[3] Tamże, kazanie nr 12, punkt 7, s. 213-214
[4] Czyż nie popadamy w jawną niedorzeczność mówiąc, że wola może kształtować nasze zapatrywania? Czyż wola zdolna jest pomagać lub przeszkadzać intelektowi w rozpoznawaniu prawdy? Czy możemy na własne życzenie uznać Abrahama Lincolna za postać mityczną, a wszystkie jego portrety w „McClure’s Magazine” za podobizny kogoś innego? Czy leżąc w łóżku targani reumatyzmem możemy, największym choćby wysiłkiem woli lub w wyniku najgorętszego nawet pragnienia, aby to było prawdą, przekonać samych siebie, że nic nam nie dolega, albo czy potrafimy wzbudzić w sobie uczucie pewności, że dwa banknoty jednodolarowe, które mamy w kieszeni, dają w sumie sto dolarów? w: W. James, Prawo do wiary, Kraków 1996, s.37-38
[5] J. H. Newman, Kazania Uniwersyteckie, Kraków 2000, kazanie nr 12, punkt 3, s. 211-212
[6] Por. tamże, kazanie nr 12, punkt. 6, s. 213
[7] Por. W. James, Prawo do wiary, Kraków 1996, s. 39-40
[8] Por. tamże, s. 38
[9] J. H. Newman, Kazania Uniwersyteckie, Kraków 2000, kazanie nr 13, punkt 35, s. 254
[10] Por. J. H. Newman, Kazania Uniwersyteckie, Kraków 2000, kazanie nr 11, punkt 23, s. 204-206
[11] Por. tamże, kazanie nr 13, punkt 37, s. 255
[12] Por. tamże, kazanie nr 11, punkt 13, s. 177
[13] Por. tamże, kazanie nr 11, punkt 13 i 15, s. 177-178
[14] J. H. Newman, Kazania Uniwersyteckie, Kraków 2000, kazanie nr 11, punkt 17, s. 202-203
[15] Tamże, kazanie nr 10, punkt 36, s. 185-186
[16] J. H. Newman, Kazania Uniwersyteckie, Kraków 2000, kazanie nr 12, punkt 7, s. 214
[17] Por. tamże, kazanie nr 12, punkt 11, s. 217-218
[18] Por. tamże, kazanie nr 12, punkt 35, s. 184
[19]
Por. tamże, kazanie nr 11, punkt 25, s. 207
br. Paweł Olszowy OCD

Karmelita Bosy. Student III roku.

Udostępnij

O autorze

Karmelita Bosy. Student III roku.